Dozbrajanie miękkich przynęt morskich
W tym artykule chcielibyśmy podzielić się wnioskami dotyczącymi uzbrajania przynęt miękkich stosowanych przez naszą ekipę w czasie połowów w Norwegii.
Generalnie najczęściej wykorzystywane przez nas przynęty to Savage Gear Cuttbait Herring 25 cm, chyba najczęściej przez nas stosowana guma, oraz Herring Shad 32 cm, Westin Crazy Daisy oraz największy rozmiar kopyt Relaxa. Oczywiście każdy z nas ma swojego cichego faworyta, w pudełkach trafiają się również przynęty innych firm jak Giant Curly Shad Cormorana , Big Bob Savaga czy Intensa Troll Jaxona.
przykładowe gumy
Kupując powyższe przynęty nabywamy je zazwyczaj w zestawie zawierającym dwa korpusy (często różniące się rodzajem ogonka czyli klasyczny ripper lub twister) oraz obciążenie w kształcie główki z pojedynczym hakiem z których większość posiada dodatkowe oczka służące do dodatkowego dozbrojenia tych niemałych przecież przynęt.
zakupiony zestaw
Spotkaliśmy się ze stwierdzeniami sugerującymi brak potrzeby dodatkowego zbrojenia przynęt pojedynczym haczykiem bądź kotwiczką umieszczonymi najczęściej u nasady ogona lub w części brzusznej. Argumentacja iż pojedynczy haczyk najczęściej rozmiarów 8-12/0 który jest wtopiony w główkę działa selektywnie uniemożliwiając zacięcie niedużych ryb nie będących w stanie połknąć dosyć sporych przynęt jest według nas niepełna. Owszem liczba ryb których gabaryty niekoniecznie nas satysfakcjonują będzie zdecydowanie mniejsza pomimo odczuwalnych zdecydowanych brań. Jednakże taki sposób standardowego zbrojenia ma bardzo duży minus. Pozbywamy się możliwości zacięcia i tym samym wyholowania ryb które biorą mniej agresywnie. Często czujemy na kiju poszarpywania przynęty przez wydawałoby się małe drapieżniki. Po dokładnym obejrzeniu przynęty najczęściej w okolicy ogonka zobaczymy drobne ślady wyglądające jakby to miejsce ktoś potraktował tarką do jarzyn. Najczęściej sprawcą tego typu drobnych uszkodzeń jest dorsz. Jeżeli na korpusie gumy ujrzymy uszkodzenia przypominające kilka równoległych cięć żyletką to możemy być pewni że mamy na łowisku aktywnego halibuta. Dopiero dozbrojenie przynęt w części ogonowej pozwoli nam na skuteczne zacinanie ryb które nie mają ochoty na agresywny atak, a branie ich polega na długim płynięciu za naszą przynętą i podgryzaniu ogonka. Najczęściej w ten sposób zachowują się halibuty i to wcale niemałe. Inną kwestia jest to że Halinki które są najbardziej atrakcyjne kulinarnie czyli od dziesięciu do kilkunastu kilogramów raczej nie połkną trzydziestocentymetrowej przynęty.
My na dozbrajanie w części ogonowej używany mocnych kotwiczek w rozmiarze 1/0 lub 2/0 rezygnując ze stosowania pojedynczego haczyka, dlaczego o tym trochę później. Zdecydowana większość złowionych ryb została zapięta właśnie na tą kotwiczkę
kotwiczki, haczyk savage gear
Na ostatnim naszym wyjeździe już na miejscu dokonaliśmy kolejnej korekty zbrojenia przynęt. Przed wyjazdem większość gum była przygotowana w sposób podany powyżej z zastosowaniem trochę większych rozmiarów kotwiczek (3/0 i 4/0). Jednak po kilku dniach łowienia stwierdziliśmy że oprócz charakterystycznych dla brań halibuta uszkodzeń w części ogonowej sporo ryb podszczypywało nasze sylikonowe przynęty od dołu za nieuzbrojoną część brzuszną. W konsekwencji trochę zmnieniliśmy rozmieszczenie kotwic, a wariant od tej pory ogólnie stosowany pokazuje zdjęcie poniżej
stare zbrojenie
Trochę inne rozmieszczenie stosujemy do zbrojenia relaksów, tu całkowicie wystarczą 2 kotwiczki, jedna większa przy korpusie, druga przy ogonie. Powyższe uwagi dotyczą główek oryginalnych. Stosujemy również powszechnie wyroby rodzime które jakością nie ustępują wyrobom firmowym, a w związku z trochę zmienioną konstrukcją są bardziej dostosowane do naszego typu zbrojenia. Główki te są pozbawione pojedyńczego haka dzięki czemu mamy większą możliwość indywidualnego dostosowania rozmieszczenia kotwiczek dla konktetnej gumy.Dla zainteresowanych podam że wykonuje je w sposób profesjonalny kilku kolegów którzy są aktywni na forach wędkarskich.
głowki Tleilax savage + relax
Sam proces wykonywania dozbrojek nie jest zbyt skomplikowany. Potrzebne będą dobrej jakości tulejki zaciskowe (dla nas nr 1 to tulejki MAX rozmiar 4 i 5) zaciskarka do tulejek, linka stalowa nierdzewna 1,5 mm. Tulejki staramy się tak dobrać aby linka dała się wsunąć z lekkim oporem. Idealnym zestawem dla stalówki 1,5 jest tulejka nr 4 lekko dociśnięta szczypcami aby nadać jej kształt owalu. Pasuje znakomicie.
materiały
Nie negujemy też innych materiałów typu fluorocarbon lub gruba sumowa plecionka przyponowa o wytrzymałości min.150 kg. Dla nas jednak opisany wariant jest najwygodniejszy i najszybszy. Co prawda po kilku holach dużych ryb struktura linki potrafi się zmienić (stwarza wrażenie jakby rozplecionej to nie traci na wytrzymałości i jest łatwa do wymiany).
Fluorocarbon + plecionka
Bardzo ważną kwestią jest zamocowanie wykonanego dozbrojenia do korpusu naszej przynęty. Można to zrobić w sposób najprostszy czyli po prostu wbić jeden z grotów w korpus. Wydawałoby się że sprawa jest załatwiona lecz jest pewne ale. Wszystko jest w najlepszym porządku do momentu brania kiedy to najczęściej grot który unieruchamia kotwiczkę w pewnej pozycji zostaje wyrwany i jeżeli zacięcie jest skuteczne to nie ma problemu. Po wyjęciu ryby po prostu ponownie wbijamy jeden z grotów i po sprawie. Jeżeli jednak zacięcie nie kończy się pewnym holem i gubimy rybę po jakimś czasie, często hol trwa tylko kilka - kilkanaście sekund to nie mamy pewności co do położenia kotwiczek i nie pozostaje nam nic innego jak wyciągnąć przynętę z wody i ewentualnie ręcznie skorygować położenie kotwic. Trzeba przyznać że jest to czynność dosyć irytująca, a takie ciągłe wbijanie grotów niszczy przynętę o wiele bardziej niż brania ryb. Z kolei łowienie przynętą której uzbrojenie przemieszcza się swobodnie niezamocowane wokół przynęty prowadzi w prostej drodze do podczepień i spadnięć ryb. Z powodu dużych zniszczeń gum zrezygnowaliśmy ze stosowania dozbrojki Savage Gear w postaci dużego haka z dolutowanymi dwoma mniejszymi które wbija się w przynętę.
Po wielu testach prowadzonych metodą prób i błędów i kilku zniszczonych przynętach doszliśmy do wariantu który stosujemy aktualnie. W miejscu gdzie kotwiczka ma przylegać do korpusu wycinamy dwa otwory o odpowiedniej głębokość i w to miejsce wklejamy małe magnesy neodymowe w taki sposób aby wystawały jak najmniej z przynęty, Jest to najtrudniejszy moment, ale przy odrobinie wprawy przestanie być problemem. Bardzo ważna jest kwestia kleju. Zwykła kropelka czy inne podstawowe kleje cyjanopanowe niezbyt się nadają. Szybko wiążą i niezbyt dobrze łączą metal z sylikonem, co kończy się szybkim wyrwaniem magnesu z przynęty. Między innymi dlatego wklejamy obok siebie dwa magnesy i po wyrwaniu jednego z nich chowamy go po prostu do kieszeni i łowimy dalej. Dwa magnesy lepiej pozycjonują kotwiczkę mocno utrzymują ją we właściwym położeniu a jednocześnie w momencie brania pozwalają na bezproblemowe oderwanie jej od przynęty a tym samym bezpieczniejszy hol.
wklejone magnesy
W momencie zerwania się ryby wystarczy 2-3 krotne delikatne podbicie przynęty aby magnesy spełniły swoje zadanie i dozbrojenie przynęty znalazło się ponownie na swoim miejscu. W domku po wypłukaniu i wysuszeniu otworu ponownie wklejamy magnes i problem rozwiązany . Klej który stosujemy to Loctite 401, a w tej chwili testujemy kleje żelowe ze względu na dłuższy proces wiązania i możliwość dokonywania korekt. Wycinanie otworów wykonujemy za pomocą cienkościennej rurki metalowej o średnicy trochę mniejszej nią magnesu. Idelnie sprawdza się zaostrzony element z teleskopowej anteny od radia. Co do magnesów używamy dwóch typów o średnicy 4 mm i długościach 15 i 10 mm. Krótsze trafiaja w okolice ogonowe przynęty, dłuższe w miejsca gdzie możemy bez problemu wyciąć głębszy otwór. Na zdjęciach poniżej materiały i kolejne etapy przygotowania przynęt.